Szkolenie » Szkolenie pod okiem trenera
Szkolenie obronne czy agresja ?
Ze wszystkich rodzajów szkolenia, to właśnie obrona wymaga zarówno od właściciela jak i od szkoleniowca największej odpowiedzialności. To już nie jest uczenie psa dobrych manier ale wydobywanie drzemiącej w nim agresji, co czasem przypomina igranie z ogniem. Problem polega na tym, że bardzo wiele psów nie powinno w takim szkoleniu brać udziału, bo istnieje realne niebezpieczeństwo, że staną się agresywne i niebezpieczne dla otoczenia. Takiego szkolenia mogą się podjąć tylko bardzo doświadczeni trenerzy, którzy znają się na psach, ich psychice i nie zrobią z nich bandytów.
Sporo lat temu ukończyłam z moim sznaucerem olbrzymem trzy stopnie szkolenia obronnego i bardzo dużo się przy tej okazji nauczyłam. Pies, którego szkoliłam był stworzeniem niesłychanie przyjaznym, zrównoważonym, żeby nie powiedzieć flegmatycznym. Pewnie nie wpadłabym na pomysł szkolenia obronnego, gdyby nie obowiązkowe testy psychiczne jakie Tauri musiał przejść, żeby mógł uzyskać kwalifikację hodowlaną. Okazało się, że ma doskonałą psychikę, ale uznano, że warto by go było trochę zaostrzyć, czyli rozbudzić drzemiącą w nim agresję. Miałam szczęście, że trafiłam do grupy doskonałych trenerów, którzy stosowali różne metody, w zależności od psychiki i temperamentu psa. Bo trzeba wiedzieć, że agresja i obrona to wcale nie to samo i że nieumiejętnym szkoleniem, utożsamianym czasami zupełnie bez sensu z zaostrzaniem, można z doskonałego psychicznie psa zrobić niebezpiecznego agresora. To jest ta granica, której żaden odpowiedzialny trener nigdy nie powinien przekroczyć.
Po tym szkoleniu mój Tauri praktycznie się nie zmienił, nadal pozostał przyjazny i zrównoważony, nigdy nikogo nie zaatakował. Kiedy podczas wieczornego spaceru mijaliśmy jakichś osobników, którzy mu się nie podobali, najpierw spinał się jakby chciał pokazać, że jest jeszcze większy niż w rzeczywistości a jeśli uznał, że to za mało, unosił fafle i wydobywał taki warkot, że dżentelmeni natychmiast nabierali respektu i jak najprędzej się oddalali. Tak powinien zachowywać się dobrze wyszkolony pies obronny: stopniować ostrzeżenia a do ataku przechodzić w zupełnej ostateczności, dopiero wtedy, kiedy wszystkie dotychczasowe ostrzeżenia zostały zlekceważone i pies nie ma już innego wyjścia. Nawet wtedy jego akcja powinna doprowadzić tylko do zatrzymania napastnika, bo nie chodzi o to, żeby go pogryzł, tylko unieszkodliwił.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy na szkolenie obronne zgłaszają się właściciele psów bojowych, które przez wieki były selekcjonowane do walk psów. Później wykorzystywane były do pilnowania dobytku swoich właścicieli, są podszyte agresją i na ogół bez ostrzeżenia przechodzą do czynu. Psy z takim temperamentem powinny być wychowywane w taki sposób, żeby tej agresji nie rozbudzać. Większość z nich doskonale funkcjonuje w rękach mądrych, odpowiedzialnych właścicieli, bawią się z dziećmi dla których są wspaniałymi przyjaciółmi. Ten sam pies po tzw. zaostrzaniu stanie się tykającą bombą zegarową. Atak na kogoś, kto nieopatrznie wszedł mu w drogę, jest tylko kwestią czasu. Wszystko zależy od wychowania. Jeśli nauczymy psa, żeby aportował piłkę, będzie ją aportował, jeśli go nauczymy gryźć, będzie gryzł, zwłaszcza że każdy pies należący do ras bojowych agresję ma od pokoleń silnie zakodowaną w genach. Decydując się na kupno psa warto o tym pamiętać
Na czym polega szkolenie obronne ?
Celem szkolenia jest przygotowanie psa do obrony. Jego zachowanie na pierwszy rzut oka nie powinno się niczym różnić od wszystkich innych psów. To co potrafi, może pokazać wyłącznie w przypadku realnego zagrożenia.W tej sytuacji powinien:
- przystąpić do obrony na komendę właściciela
- przystąpić do obrony również wtedy, kiedy właściciel nie zauważył zagrożenia, a w ocenie psa grozi mu niebezpieczeństwo
- nie gryźć napastnika, tylko zatrzymać go i unieruchomić
- puścić go niezwłocznie na komendę właściciela
- podjąć pościg i zatrzymać, jeśli będzie usiłował uciekać
Czy jeden pies wystarczy, żeby zatrzymać kilku rosłych mężczyzn - wystarczy. Zdarzyła mi się kiedyś zabawna historia z udziałem wspomnianego wyżej Taurika, któremu podczas zatrzymania „przestępców” towarzyszył miniaturowy Blondy. Któregoś wieczoru wychodzący od nas goście nie domknęli furtki i oba psy, które za nimi wybiegły do ogrodu wymknęły się na ulicę. Traf chciał, że sto metrów dalej natknęły się na ekipę drogowców krzątających się wokół potężnego walca drogowego. Kiedy zorientowałam się, że psów nie ma w ogrodzie, w zupełnej histerii wybiegłam ich szukać. Wrzeszczałam ile sił ich imiona, żeby mnie usłyszały - bez skutku. W pewnym momencie zobaczyłam moich uciekinierów a przed nimi kilku rosłych, stojących nieruchomo, przerażonych drogowców. Tauri uznał, że nie budzą zaufania i zdecydował się ich zatrzymać. Mimo, że mnie słyszał nie opuścił posterunku, a Blondy we wszystkim go naśladował. Na mój widok Tauri zaczął szczekać, Blondy wtórował mu swoim piskliwym głosikiem. Przywołałam psy, na co tylko czekały, a panowie byli tak szczęśliwi, że ich wybawiłam z opresji, że darowali mi nawet półgodzinne unieruchomienie podczas siarczystego mrozu. Przeprosiłam ich i wytłumaczyłam zachowanie moich psów. Staliśmy rozmawiając dłuższą chwilę, psy spokojnie razem z nami, bo dla Taurika akcja została zakończona: skoro jego pani uznała, że nie ma zagrożenia, on przyjął to do wiadomości. Potem zawsze sprawdzałam czy goście zamknęli furtkę, bo do dziś pamiętam swoje przerażenie, że mogłabym stracić moje ukochane psy, gdyby zamiast zatrzymać drogowców dotarły do ruchliwej, pełnej samochodów ulicy.
Wracając do problemu szkolenia, trzeba wiedzieć, że podstawą do rozpoczęcia zajęć na poziomie Pies Obronny I stopnia jest opanowanie do perfekcji wszystkich ćwiczeń z zakresu posłuszeństwa. Przewodnik musi mieć absolutną pewność, że pies wykona wszystkie jego polecenia i w każdej chwili da się odwołać. Jeśli nie, odpowiedzialny trener powinien jego właścicielowi doradzić zrezygnowanie ze szkolenia obronnego lub przynajmniej odłożyć je w czasie. Piszę to wszystko dlatego, że kilkakrotnie natknęłam się na reklamę ośrodków szkoleniowych, które specjalizują się w szkoleniu obronnym psów bojowych, głównie amstaffów, a do tego zapewniają, że brak opanowanego posłuszeństwa nie jest przeszkodą. Na dodatek na kurs przyjmują już dziewięciomiesięczne psy, czyli praktycznie szczenięta, wziąwszy pod uwagę fakt, ze psy bojowe dojrzewają bardzo późno, w wieku dwóch, a niektóre nawet trzech lat. Niespełna roczny pies jest zarówno fizycznie jak i psychicznie niedojrzały i rozbudzanie w nim agresji jest bardzo niebezpieczne. Przestrzegam przed takim szkoleniem, które może zamienić psa w bestię. Niestety nieszczęście polega na tym, że ludzie którzy przyprowadzają swojego amstaffa do takiej szkółki często nie zdają sobie sprawy czym to grozi.
Skomentuj artykuł - napisz, jeśli chcesz poszerzyć zawarte w nim informacje lub podzielić się swoim doświadczeniem. Masz ciekawy tekst lub zdjęcia swojego autorstwa skontaktuj się z nami. Wszystkich chętnych do współpracy serdecznie zapraszamy!